sobota, 20 października 2018

Moja historia - 7. Leczenie Alternatywne II oraz Walka z Candidą

Był maj 2018 – wciąż jeszcze lecząc się u Pana Jana Wojcierowskiego postanowiłem odstawić nalewki ziołowe/olejki, suplementy, leki itd. Ogólnie plan zakładał odstawienie wszystkiego, aby sprawdzić jakbym się czuł „na czysto”. Wnioski okazały się przerażające.



W ciągu 6 dni objawy wróciły ze zdwojoną mocną. Zaczęło się od drętwienia lewej dłoni i stopy połączonymi z bólami i uciskami głowy. Później doszło ogromne osłabienie, zawroty głowy, mdłości, brak koncentracji, problemy gastryczne, bóle stawów i mięśni oraz ogólna depresja. Czułem się jak wrak i przestałem być w stanie normalnie funkcjonować. Pan Jan uczciwie doradził abym zmienił tryb leczenia, gdyż nie ma sensu ciągnąć czegoś, co nie przynosi pożądanych efektów. Swoją drogą, słusznie podejrzewał, że jedną z przyczyn niepowodzenia może być nieszczelność jelit. Nie wiedząc za bardzo co dalej robić, zacząłem rozglądać się po coraz to mniej konwencjonalnych metodach. 

Pewnego dnia, natknąłem się na artykuł Basi Pasek (http://barbra-belt.pl/ ) na temat biorezonansu i mając na uwadze wasze wcześniejsze maile opisujące odczucia związane z tą metodą, postanowiłem spróbować. 

Wygooglowałem dostępne gabinety Biorezonansu we Wrocławiu i zacząłem selekcje. Wiedziałem, że wiele z nich to zwykli naciągacze, inni może rzetelnie podchodzą do sprawy, ale niekoniecznie muszą posiadać odpowiednią wiedzę na temat boreliozy. Nie sztuką jest przecież wiedzieć jak obsługiwać maszynę - sztuką jest wiedzieć jak pokonać chorobę. Na początku selekcji zostawiłem tylko gabinety posiadające aparaturę BICOM. Dużo o niej czytałem i doszedłem do wniosku, że ilość pozytywnych opinii pozwala zawierzyć w działanie tego urządzenia. Następnie zacząłem dzwonić po owych gabinetach i podpytywać o ich terapie na chorobę z Lyme. Jeżeli ktoś twierdził, że da się wyleczyć samą maszyną bez większego trudu – automatycznie był u mnie skreślony. Jeżeli ktoś mi mówił, że wystarczy biorezonans i łykanie borelisspro (o tym bezużytecznym gównie innym razem) to również odpadał w przedbiegach. W końcu dodzwoniłem się do Pana Marka Olejniczaka z http://www.biorezonanswroclaw.pl/ i to okazał się strzał w dziesiątkę. 

Pan Marek od razu zaczął rozmowę od opisania konkretnego przypadku choroby z jego rodziny, o tym jak trudno z tego wyjść i ile trzeba włożyć trudu aby wrócić do pełni zdrowia. Niczego nie obiecywał, nie mówił, że biorezonansem da się wszystko wyleczyć - wręcz przeciwnie, podkreślił, że to tylko wspomaga leczenie ale samo w sobie sprawy nie załatwia. Przekonał mnie szczerością i umówiliśmy się na wizytę. 

Metoda działania jest dość prosta. Polega na założeniu, że każdy żywy organizm emituje jakąś częstotliwość-drganie. Czym mniejszy jest to organizm, tym niższa częstotliwość. Osoba obsługująca biorezonans posiada syntentyczne odczynniki patogenów i sprawdza, czy fale tych odczynników będą reagowały z częstotliwościami występującymi w naszym organizmie. Po pierwszym badaniu znaleźliśmy: kilka szczepów borelli, bartonelle, anaplazmę, kilka szczepów candidy, przywry i ponoć scolex tasiemca. Pan Marek rozpisał mi całą listę suplementów, opowiedział o zmianie diety i polecił wizytę u dietetyczki - Pani Joanny Arciszewskiej

Pani Joanna dowiedziawszy się o moich problemach gastrycznych zaczęła stopniowe przemeblowanie mojej diety. Przede wszystkim – zacieśnienie diety bezcukrowej, której już kilka miesięcy nie stosowałem i dołożenie diety bez nabiałowej! Dieta bez nabiałowa jest o tyle ważna, że pomaga powstrzymać tworzenie się biofilmu – to właśnie on sprawia, że środki krętkobójcze (antybiotyki, zioła itp.) nie mogą przebić się do celu. Do rozbijania już powstałego biofilmu zacząłem stosować Serrapeptase. Przy okazji Pani Joanna wyczaiła inny problem, który jest niezauważalny dla większości lekarzy niczym borelioza, a mianowicie: niedokwasotę żołądka (o tym też może innym razem). 

Przeszedłem z ziół pana Jana na zioła Pana Marka i zaczęliśmy leczenie bardziej celowe – dobierając zioła do danych koinfekcji i pasożytów wskazanych przez badanie biorezonansem. W myśl zasady: „zaczynamy od dużych”, szybko rozprawiliśmy się z przywrami i rzekomym tasiemiecem, aby następnie zająć się resztą. 

Ciągle niestety dokuczały mi problemy jelitowe, więc za polecaniem Pana Marka i Pani Joanny, udałem się na wizytę do Pani doktor Stobierskiej (chyba jedyny lekarz we Wrocławiu, który ma większe pojęcie o boreliozie). Pani Doktor oprócz kilku rzeczy których byłem już świadom, stwierdziła również wyraźną nieszczelność jelit – dorzuciła mi do listy suplementów m.in. glutaminę, NAC, zaleciła dietę bezglutenową i przepisała nystatynę na candidę (cała terapia przeciwgrzybiczna uzupełniona jeszcze enterolem oraz olejkiem herbacianym, który na mnie działa najmocniej). Zacząłem również terapie LDN. 

Aktualnie jestem prawie bezobjawowy – po za sporadycznymi bólami głowy, mętami w oczach i szumem usznym. Co prawda zdarzają się dni osłabienia ale zwykle wynikają one z zatoksycznienia organizmu (wystarczy wtedy pójść na saunę i po kilku godzinach wszystko wraca do normy). Kondycję fizyczną mam życiową (nawet będąc zdrowym w tak dobrej nie byłem), psychicznie też jest nieźle (zapewne dzięki LDN). Skupiam się teraz głównie na naprawie układu pokarmowe i eliminacji Candidy, gdyż najprawdopodobniej, tu jest klucz do pełnego sukcesu. Stosuję dietę bezglutenową, bez cukrową, bez nabiałową wspomaganą licznymi suplementami oraz dobijam chorobę z Lyme ziołami od Pana Marka. Największym problemem pozostają wciąż toksyny, ale mam nadzieję, że wraz z uszczelnieniem jelit i one w końcu znikną.

Ogólnie, postęp jest zauważalny z tygodnia na tydzień ale tym razem nie śpieszę się z żadnymi deklaracjami. ;)

11 komentarzy:

  1. Cześć.
    Czy Twoje szumy uszne to coś podobnego do pisku? Czy raczej właśnie szum?
    Mam bardzo podobne objawy do Twoich... Zanim "szczęśliwie" pojawił się rumień (po serii "specjalistów" lekarzy ) sam zdiagnozowałem u siebie kandydozę... po 3 tyg doxycykliny teraz siedzę w szpitalu gdzie w końcu po wielu staraniach podają mi ceftriaxon 3x1g w żyłę. Podejrzewam u siebie B. garinii. Wiesz coś może na ten temat? Różnice w leczeniu itp. ?
    Napisz proszę o tych szumach usznych.

    Pozdrawiam

    Łukasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też jest raczej bardziej pisk niż szum, ale napewno z elementem szumu. Szczepy borelii raczej nie występują w pojedynkę, zwykle coś tam jeszcze jest (a czasem wiele).

      Usuń
  2. Dzięki.
    U mnie po ceftriaksonie wszystkie objawy neuro ustępują, natomiast pisk wcale. Bez wiedzy lekarza dołączyłem do ceftriaksonu metronidazol na ew. cysty - objawy lekko powróciły. Myślę, że to do dobrze... chyba.
    Robił Pan testy na koinfekcje?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć,

    Na nieszczelność jelit polecam Ci miksturę oczyszczającą Józefa Słoneckiego (http://portal.bioslone.pl/oczyszczanie/mikstura).

    Długo czekałem na nowy post od Ciebie, byłem bardzo ciekaw jak postępy u Ciebie. Leczę się u Jana, mój stan w ciągu 10ciu miesięcy poprawił się diametralnie, ale wciąż walczę. Obecnie stosuję nalewki i olejki oraz mieszanki ziołowe na oczyszczanie, również od Jana Wojcierowskiego. Do tego zabiegi bioenergoterapeutyczne od Józefa Słoneckiego. Miksturę oczyszczającą zamierzam wprowadzić, jak już znacznie wybiję krętki, ponieważ istotą mikstury jest obecność bakterii oraz wirusów, które to usuwają zniszczony nabłonek jelita, pozwalając na wymianę komórkową i tym samym odbudowę. Przy stosowaniu środków biobójczych mija się to z celem. Zdrowe jelita = zdrowy Ty. To jedyny sposób na to, by po leczeniu nie było nawrotów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Siema,

    Dzięki. Czytałem kiedyś o tej miksturze ale o zupełnie o niej zapomniałem. Sprawdzę. Zgadzam się co do jelit - długo zaniedbywałem tą kwestię, a jest to kluczowy element. Powodzenia w dalszym leczeniu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za bardzo informatyczny i ciekawy blog.Nie mogłam się oderwać od czytania.
    Czy myślałeś o homeopatii?
    Mnie ukąsił pająk w nocy,na wakacjach we Francji.Mimo że mieszkam przy lesie w Norwegii od lat.
    Po ukąszeniu we wrześniu 2018,po 1 tyg wystąpił bardzo duży rumień,33cm.Zniknal i pojawił się znowu po 3 tygodniach.Bedac już w Norwegii złożyłam wizytę u kekarza.
    Dostałam antybiotyk,strasznie wymioty i biegunka.potem przez pomyłkę dano nowy antybiotyk penicyline.
    Tego nie mogę brać,przez uczulenie.
    Teraz mam mrowienie w rękach oraz lewego oka( słaby) i dreszcze.
    Co robić,czy brać te silne antybiotyki,w Norwegii te zestawy co podajesz są zabronione..

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo trwało twoje leczenie ziołami? Też chodziłam do Pana Marka jednak tylko 3 miesiące i za szybko odpuscilam

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć.
    Jak tam LDN? Mam zamiar spróbować od jutra wraz z przejściem na diete j.w. plus wyciąg z oregano...
    Napisz co z tym LDN proszę i jak się masz obecnie

    Łukasz
    ten sam co na górze komentarzy - jakoś żyję ale szału nie ma :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, nie zauważyłem części 8ej :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Nie wiem czy piszę w odpowiedni miejscu. Co chcę przekazać to:
    - u mnie wykryto poza borelią (afzelii) również bartonellę. Miałem objawy: pisk, serce, mgła umysłowa, bóle karku, głowy, stawów, drgania różnych mięśni, układ moczowy, napady ciężkiego smutku i trochę innych - oczywiście doxycyklina, portem ceftriaxon w szpitalu i potem w domu, trwało to około 1,5 roku... falowo poprawy itd... pisk, serce (ciężkie arytmie) , bóle itd pozostały. Następnie ilads i antybiotyki (m.in. rifampicyna, minocyklina) + oregano, LDN, suplementy itd przez kolejne 1,5 roku... poprawy i nawroty falowo. Pisk, serce, drgania mięśni i problemy psychiczne nadal...
    Ponieważ mam małą pasiekę zauważyłem, że po przypadkowych użądleniach przez pszczoły objawy nasilały się (lub pojawiały ponownie po jakiejś krótszej lub dłuższej kilkudniowej przerwie) a po kilkudziesięciu godzinach znacznie słabły. Jakiś czas potem (po konsultacji z lekarką prowadzącą) rozpocząłem przez około miesiąc żądlenie rozmyślne (w moim przypadku było to 6 żądeł w miejsca bolące bądź w okolice krzyża). OCZYWIŚCIE TRZEBA UWAŻAĆ NA MOŻLIWOŚĆ UCZUELENIA, WSTRZĄSU czy jeszcze gorzej. . . Obecnie nie żądlę się od jesieni (nie chcę zaziębić pszczół), ale :
    pisk o ile jest to wiele słabszy lub krótkotrwały (np. po obudzeniu), serce sporadycznie i dużo mniej, inne objawy bardzo rzadko.
    Moje wnioski (teoria):
    jad pszczeli powoduje u mnie:
    a) tępienie patogenów
    i/lub
    b) czyszczenie - regenarację różnych - wszystkich? obszarów (a dokładniej przy pozbywaniu się jadu organizm "przy okazji" regeneruje (czyści) zepsute miejsca... potwierdzałoby to w jakimś sensie tzw. zespół poboreliozowy :))
    Ja w każdym razie tak to odczuwam.
    Nadmieniam, że nie stosowałem w tym czasie nic innego (poza witaminami C, ADEK, i chyba cynk który ma udział w produkcji przeciwciał przy kuracji jadem pszczelim.
    Polecam film: https://youtu.be/vVfnevbaNgo
    Pozdrawiam wszystkich cierpiących i chcąc dodać tak potrzebnej nadziei napisałem jak wyżej.
    Łukasz C
    Zaglądam tu bardzo rzadko więc gdybym mógł jakoś podzielić się czymś podaję mail lukaszcapinski@gmail.com.
    Głowa do góry

    OdpowiedzUsuń